Warsztaty z ActionTrack w Lipsku były okazją do poznania tego szczególnego miejsca. „Lipsk może się chlubić pochodzeniem z woli króla Stefana Batorego, zwycięzcy Cara Iwana Groźnego. (…) Leży Lipsk w dolinie Biebrzy, na pobrzeżach Puszczy Augustowskiej, tuż przy granicy wschodniej III RP. Cudownie położony, z bogatą, acz powichrowaną przez muzę Klio historią. Tu przeplatały się nacje, wyznania, wzorce kulturowe. (…) Dziś Lipsk jeszcze nie stał się – niestety – silny ekonomicznie, ale bardzo rozwinął życie kulturalne, przybywa tu organizacji społecznych, rodzą się nowe pomysły”. Tak o nadbiebrzańskim grodzie pisze w monografii Lipska Adam Czesław Dobroński.
Lipsk na żywo
Brzmią zachęcająco, więc noga coraz mocniej, choć w granicach rozsądku, dociska pedał gazu. Mijam most na Biebrzy i kilka chwil później wjeżdżam do – faktycznie – cudownie położonego, uroczego miasteczka. Mijam górujący nad miastem, wybudowany z czerwonej cegły kościół, ozdobiony historycznym muralem przystanek, wielką, kolorową pisankę i już jestem pod LOLĄ, czyli Lipskim Ośrodkiem Lokalnej Aktywności. Czy czekająca już w środku grupa warsztatowa okaże się równie ciekawa, jak miasto, w którym mieszkają?
Warsztaty z ActionTrack w Lipsku
Adam Dobroński w przytoczonym na początku cytacie mówił, że „rodzą się tu nowe pomysły”. Takim właśnie nowym pomysłem Towarzystwa Przyjaciół Lipska jest stworzenie nowoczesnej gry mobilnej w aplikacji ActionTrack i stąd moja tu obecność.
Początek warsztatów standardowy. Zainstalowanie sprzętu, przedstawienie prowadzącego i uczestników, kilka luźnych uwag o okolicy, a następnie prezentacja na temat tworzenia scenariusza gry w aplikacji ActionTrack, w której mówię i o grach, i o monomicie Campbella, i o feedbackach, i o wielu innych ciekawych zagadnieniach. Kończę, dziękuję za uważne wysłuchanie mojego wystąpienia i zabieramy się do pracy nad scenariuszem. Po kilkunastu minutach w pełni rozumiem zasłyszane kiedyś hasło, że miasta nie tworzą domy, ale ludzie. Już dawno nie spotkałem tak aktywnych, kreatywnych, kipiących wręcz pomysłami ludzi pod przewodnictwem pani Agnieszki, których celem jest uatrakcyjnienie swojego miejsca na ziemi. Gdyby każde miasto dysponowało takimi „lokalsami”, nie byłoby w Polsce szarych i ponurych miejscowości.
O grze
Z pomysłem często jest jak z granatem. Czasami, gdy się go rzuci, „poturla się, poturla i nie wybuchnie”. Na szczęście częściej bywa tak, że rzucony granat powoduje spektakularną eksplozję. Tak właśnie było w tym przypadku z pomysłem na grę. Ja, jako prowadzący, rzuciłem nawet nie pomysł, a drobną sugestię, która momentalnie spowodowała eksplozję dalszych haseł i ich uzupełnień. W pewnym momencie padła słuszna uwaga o potrzebie zapisywania pojawiających się propozycji, żeby żadna z nich nie uciekła.
Zaginiony agent, szukający go detektyw, Stanisław Żłobikowski, czarna perła, Stefan Batory, kopiec wolności – to tylko niektóre z rzucanych przez uczestników warsztatów hasła, które szybko złożyły się w zgrabną i – co najważniejsze – fascynującą fabułę.
Równie twórcza dyskusja „rozpętała się”, gdy przeszliśmy do ustalenia trasy gry. Pole biwakowe, cmentarz żydowski, dom Marianny Biernackiej, GOK – to tylko niektóre z obowiązkowych miejsc, które już niedługo odwiedzą gracze. Dla lepszego zobrazowania odbyliśmy samochodowy rekonesans, który utwierdził nas we właściwym wyborze miejsc.
O zegarze
Na ścianie sali, w której odbywały się warsztaty, wisiał sporej wielkości zegar. Jest to bardzo potrzebne podczas warsztatów urządzenie, ponieważ pozwala dobrze realizować zaplanowany plan zajęć. Ma on jednak też i swoją wadę. Czasami, a tak właśnie było w tym wypadku, nieubłaganie pokazuje zbliżającą się godzinę zakończenia zajęć i opuszczenia tej jakże sympatycznej miejscowości. Solidna praca uczestników warsztatów i słoneczna pogoda pozwoliły zakończyć warsztaty pierwszymi testami gry w terenie. Idący ulicami Lipska i wpatrujący się nie w swoje miasto, ale w ekrany smartfonów nauczyciele i członkowie TPL stanowili prawdziwą atrakcję sobotniego przedpołudnia.
Warsztaty z ActionTrack w Lipsku – czekamy na premierę gry!
„Dziękujemy”, „Powodzenia”, „Do widzenia” i noga znowu naciska pedał gazu, ale zdecydowanie lżej. Gdyby nie inne zobowiązania, to z przyjemnością z całych sił nacisnęłaby pedał hamulca i w towarzystwie drugiej nogi udała się na spacer po ożywionym budzącą się do życia przyrodą miasteczku. Oczy, zamiast na drogę, nieustannie uciekają w stronę lusterka wstecznego, w którym jeszcze przez chwilę widać znikające za drzewami wieże wybudowanego z czerwonej cegły kościoła. Piękno tego miejsca nie jest jednak jedynym magnesem, który przyciąga mnie do Lipska. Drugim, równie silnym, jest ciekawość tworzącej się gry. Znając jej zarys i pomysłowość jej twórców, nie mogę się wprost doczekać, gdy znów tu przyjadę i będę mógł ze smartfonem w ręku przemierzać ulice Lipska i wcielając się w (tu spojler!) detektywa Bernarda Bonda, poznawać związane z nim ciekawostki (a jest co poznawać!).
O… niewiernym Tomaszu
Nie wiem, czy udało mi się w tym tekście zainteresować Was zarówno Lipskiem, jak i grą. Jeśli nie, to zdecydowanie możecie zachować się jak niewierny Tomasz, który powiedział, że nie uwierzy, dopóki nie zobaczy. Przejedźcie do Lipska, najlepiej na premierę gry i na własne oczy zobaczcie ten „cudownie położony” nabiebrzański gród.
Premiera gry już 14 lipca! Czy pomożecie detektywowi odszukać tajemniczą czarną perłę…?
DOŁĄCZ DO WYDARZENIA NA FACEBOOKU! ->